Jak ktoś mnie pyta co słychać, zazwyczaj odpowiadam, że ok,
bez zmian, po staremu. Ale jak tak mam napisać notkę po dłuższym czasie to
zastanawiam się od czego mam zacząć, bo okazuje się, że co chwile coś się
dzieje ;) Wracając do mojej poprzedniej notki, przyznaję Wam rację – czasem
trzeba się pokłócić. Godzenie się faktycznie jest przyjemne…hihihi, ale ważniejsze
dla mnie było to jak później wyglądało nasze „życie” codzienne. Fajnie się
złożyło, że Adik wybrał w zeszłym tygodniu zaległy urlop i tydzień spędziliśmy
w domu. Dawno ta się nie dogadywaliśmy…nie mówię, że wcześniej było źle, ale
teraz było jeszcze lepiej niż zawsze:) przez ten tydzień ciągle robiliśmy coś
razem, i nie chodzi mi tu o spacery itp., ale między innymi zrobiliśmy Adasiowi
piaskownicę, z desek zrobiliśmy budę dla pasa (i to „dwupokojową”, a raczej z
jednym „pokojem” i przedsionkiem hahahahaha) i zrobiliśmy wielki regał do
naszego przedpokoju. Fajnie… zapomniałam jak bardzo lubię pracować z Adim:) To
był rewelacyjny tydzień.
Zakończył się on mniej przyjemnie… otóż w sobotę byliśmy na dwudniowej
komunii…matko, kto to wymyślił… dwa dni męczarni w restauracji… Atmosfera taka
ze siekierę szło by w powietrzu powiesić. A moi teście jeszcze mnie tak
denerwują… niesamowicie… dwa dni z nimi to dla mnie męczarnia. Do tego Adaś
strasznie zmierzły od paru dni już był, gorączkował… Była przekonana, że trójka
górna mu wychodzi, ale ostatnie dni to już serio ciężkie. Wczoraj puściła mu
się krew z dziąseł, a ryku przez cały dzień było bardzo dużo. Dziś na szczęście
nasz pediatra przyjmował normalnie więc zjawiliśmy się u niej z samego rana. Okazało
się, że to zapalenie jamy ustnej… dziąsełka czerwone i krwawiące, do tego
wielka pleśniawka na środku języka, jednym słowem masakra, dobrze, że już
gorączki wysokiej niema. Dziś się już uśmiechał, ale mimo to wisi na mnie
prawie cały dzień, a jak nie wisi, to nie pozwala mi odejść na krok… do nie kogo
nie pójdzie. Najgorsza jest bezsilność. Adaś jest bardzo ostrożnym dzieckiem i rzadko
kiedy coś sobie zrobi, a dziś zaliczył chyba z 6 zderzeń z kantami mebli… biedny
jest…
Także, walczę. Zeszły weekend (od niedzieli do wtorku)
zrobiliśmy sobie wyjazdowy. W prawdzie nie daleko, ale za to jaki był
efektywny!! Byliśmy u Gosiaczków. Dzieci się wychlapały w „basenikach” i padały
wieczorem, a my siedzieliśmy do późna. W niedziele chłopcy zaszaleli – mają zwyczaj
ostatnio grywać sobie w play stadion, a ponieważ wieczór był ciepły i
przyjemny, to wynieśli TV na dwór hahaha Dzieci smacznie spały w domu, a my siedzieliśmy
na dworze ;) mają pomysły te nasze chłopy hehe a poniedziałek, ech miałyśmy z
Gosią własne SPA :) Pozytywny czas :)
To chyba tyle;) idę pod prysznic i spać… padam… Jeszcze parę ujęć ;)
Zdjęcia mnie rozłożyły na amen :):):)
OdpowiedzUsuńNo i proszę jak przyjemnie i pozytywnie:)
OdpowiedzUsuńGębka mała się maluszkowi śmieje, i to najważniejsze:)
Super, super i jeszcze raz super :) Ciesze się bardzo jak czytam, ze ludzie sa tacy szczęśliwi. Dwudniowa komunia... o matko, przecież nawet wesela się robi jednodniowe, nie będę się wypowiadać, ale nie jestem za takimi imprezami... Maluszek biedaczek, ale się nacierpiał, dobrze ze doktor był na dyżurze, sama miałam niedawno pleśniawkę i niby takie nic a jak boli!!!
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudowne...Nie muszę Wam chyba pisać jak bardzo wam zazdroszczę pogody... ;)
Miłość w małżeństwie to radość życia,a te zdjęcia to już widać jaka Miłość jest w Was...Pozdrawiam cieplutko i życzę samych pięknych chwil z Mężem w uniesieniu a z Adasiem w słodkich uczuciach...tak jak na zdjęciach...
OdpowiedzUsuńale fajowy ten twój bąbel;)))
OdpowiedzUsuńtak jest kłótnie mają ten jeden wielki plus - godzenie się po nich;D
szkoda bąbelka, musiał się namęczyć z tymi dziasełkami dobrze że mu mija, byle szybko wyzdrowiał
ja też tak mam że czy się wali czy się pali czy jest super i niezależnie co się stało - znajomym odpowiadam ok po staremu. nie lubię opowiadać w szczegołach i nie wszystkim znajomym