O mnie

Moje zdjęcie
Jestem szczęśliwą żoną i matką... czasem szaloną, czasem zamkniętą... czasem z głową w chmurach, a czasem zdołowaną...ale to chyba normalne;)

wtorek, 29 stycznia 2013

Niespodzianka:)

Witajcie Kochani:) 
Milczałam, wiem, ale myślę że mnie usprawiedliwicie ;) Otóż życie zaskakuje:) Chciałam Wam przedstawić Karolka urodzonego w sumie niespodziewanie hihihi prawie miesiąc przed czasem. Nasze słonko postanowiło dać o sobie znać w czwartek wieczorem i zrobić sobie trochę więcej miejsca pozbywając się nadmiaru wody z matczynego organizmu ;P 25 w piątek o godzinie 7 przy zupełnym braku skurczów podano mi kroplówkę i o godzinie 11.55 na świat przyszła nasza młodsza pociecha :) Ten śliczny wcześniak urodzony w 36 tygodniu ciąży ważył 3810 g i mierzył 59 cm..... Wole nie myśleć ile by ważył gdybym donosiła do terminu!! ha ha ha 
Dziś tylko tyle, wrzucam zdjęcia i uściski dla Was:*



Buziaczek od starszego braciszka:)

środa, 16 stycznia 2013

Notka:)

Zabieram się i zabieram za to pisanie :) Udało się! U nas już lepiej. Adaś wylądował na antybiotyku i momentalnie widać było poprawę. U mnie obyło się bez lekarza, gorączka nie wróciła więc stwierdziłam, że lekarz i tak mi nic nie da więcej. Ale całkiem bez kontroli nie zostałam, bo przy okazji wizyty z Adasiem (po tym jak zobaczyłam ilość ludzi u mojego lekarza), rzuciła na mnie okiem właśnie pediatra. Osłuchała, obejrzała i okazało się że wszystko czyste, nawet kaszel mnie nie męczył, więc upewniłam się że to nie jest nic większego. Także, odpoczynek się przydał. Dzięki Bogu Adi miał L4, więc małym się zajął.

Mi trochę jeszcze pozostałości po katarze dokuczają, ale poza tym jest dobrze. Już 35 tydzień mi idzie… Włączyło się u mnie tzw „wicie gniazda” ciuszki mam poprane, poprasowane, w sumie wszystko kupione jest. Odliczamy… czekamy… a ja myślę, jak to będzie. Przez ostatnią chorobę i przez to że Adaś mógł liczyć nie na mnie a na Adika to bardziej otwarty się na niego zrobił. Chociaż i tak pojawiają się dni, że na widok taty jest, „nie”, „odejdź”, „zostaw”, „nie jusiaj”… Ale chętnie do mojej mamy teraz na dół chodzi, wiec mam chwilę żeby po prostu na spokojnie sobie poleżeć. Bo ciężko mi jest… Maleństwo ułożone jest całkiem z przodu, skóra mnie aż kuje w tym miejscu z tego naciągania. No i faktycznie trzeba przyznać, że pierwsza ciąża jest łatwiejsza ze względu właśnie na tą możliwość odpoczynku, a przy starszaku już jest ciężej. No ale jeszcze może do 4 tygodni połażę, bo wątpię że donoszę do terminu.

Wiecie… nie dochodzi to do mnie. To takie niesamowite… nie mogę uwierzyć, że za parę tygodni pojawi się takie Maleństwo… Jeszcze niedawno Adaś taki był, a teraz? Łazi, gada… codziennie nas czymś zaskakuje. Układa proste zdania czym rozkłada nas na łopatki.

Ostatnio Adi pojechał do sklepu, Adaś jak nigdy latał i tatusia wołał. Wytłumaczyłam, że pojechał do sklepu i zaraz przyjedzie. Adaś siedzi na wersalce, patrzy w okno i rzuca w przestrzeń:
- Konieć ziakupów…tatusiu! Wjaciaj!

Adaś wygląda przez okno, a tam u sąsiadów dom odstrojony lampkami świątecznymi. Adaś wydał okrzyk radości i woła:
- Mamusiu! Jampki świeciom tejaś akujat! (lampki świecą teraz akurat!)

Zapamiętał sobie też ostatnio, że mama mu powiedział iż dziadziuś łobuz zepsuł jedną lampkę. Byłam w kuchni, Adaś przybiegł i zauważył, że jedna żaróweczka z lampy nie świeci:
- Mamusiu! Jampka siepsiuta! Ziepsiuł dziadziuś łobuś! (Lampka zepsuta! Zepsuł dziadziuś łobuz!)

A Adika ostatnio budził tak:
- Tatusiu! Śtawaj piochu! Doś pania! (wstawaj śpiochu! Dość spania!)

To co pamiętam… Ech muszę to spisać. Najlepiej jakby mieć to nagrane, ale nie da się ująć tych wszystkich tekstów. Kamera musiałaby cały czas być włączona :) A ponieważ nie mamy kamery jest u nas więcej zdjęć :) 






 I coś na osłodę :D:D Podzielę się z Wami, a co!:)

Napadło mnie na racuszki ze śmietaną i dżemem:) Smacznego ;P

wtorek, 8 stycznia 2013

Domowy szpital.....

Wpadam na chwilkę... U nas znów wirusowo... Adaś od zeszłego czwartku chory znowu. Niby osłuchowo czysto, gardło czyste, ale kaszel i gorączka są... U mnie zaczęło się w niedzielę. Nie pamiętam kiedy gorączkę miałam... Wczoraj leżałam prawie cały dzień, wcinam paracetamol i piję herbatę za herbatą... dziś już nawet było bez gorączki, ale po południu dopadło mnie 39 stopni...masakra jakaś... Jutro jedziemy z Adasiem bo biedak kaszle strasznie, a ja w czwartek chyba uderzę do swojego lekarza, bo nie sądzę żeby jutro mnie tam wcisnęli... ludzi od groma! Do tego wszystkiego moja mama też od dwóch dni leży, a wczoraj jeszcze jakaś jelitówka ją dopadła... Więc od razu zapodałam nam probiotyki, bo jeszcze tego by mi brakowało. Także, nieciekawie. Całe szczęście ze Adi siedzi w domu...nie wiem co bym bez niego zrobiła... Ech...
Spadam, zaległości nadrobię jak się lepiej poczuję... Ściskam Was! I trzymajcie się zdrowo...