O mnie

Moje zdjęcie
Jestem szczęśliwą żoną i matką... czasem szaloną, czasem zamkniętą... czasem z głową w chmurach, a czasem zdołowaną...ale to chyba normalne;)

sobota, 26 maja 2012

hm...

Od dłuższego czasu zbierałam się do napisania notki, ale albo czasu nie bardzo było, a jak był to siadałam i miałam pustkę w głowie... uciekło mi wszystko co chciałam napisać! Także piszę co mi "ślina na język przyniesie", a najwyżej będę dopisywać ha ha ha.

Zacznę od przesłania buziaków wszystkim Mamom w dniu ich (naszego) święta!! Jak kochane spędziłyście ten dzień?? Mam nadzieję, że miło i sympatycznie :D Ja dziś dostałam od mojego Milusińskiego torcik:D oczywiście kupiony przez Tatusia w drodze z nocki, ale dostałam i z chęcią go zjadłam :) Ale i tak najsłodsze to są te jego uśmiechy i przytulaski :) Fajnie być mamą.......

A Adaśko wszedł teraz w etap frustracji, sprawdzania na ile może sobie pozwolić, krótko mówiąc zrobił się z niego nerwusek. Także dzieje się sporo, i nie zawsze jest spokojnie, ale jest dobrze. Wiem, że są trudniejsze dzieci więc nie ma co narzekać hi hi :)

Z nowości mogę się pochwalić, że w sierpniu jedziemy na wakacje :D postanowiliśmy skorzystać z dofinansowania z kopalni i jedziemy do Bułgarii :) zapowiada się ciekawie he he także, trzeba wziąć się za siebie żeby dobrze w kostiumie wyglądać, a ponieważ dostałam już na poczet zbliżających się urodzin stepper, także od paru dni intensywnie "stepperuję się" hi hi. Mam nadzieję, że efekty będą :)
Tak trochę się stresuję tym wyjazdem ze względu na Adasia...to jednak małe dziecko i już myślę o takich rzeczach jak jego spanie, jedzenie, zdrowie, itp...wiem, że pewnie trochę wyolbrzymiam, ale to nasz pierwszy taki wyjazd więc to chyba nic dziwnego...

Za miesiąc także chcemy się na tydzień wybrać do Nysy nad wodę. Liczę na to, że pojedziemy razem z Gosiaczkami :) ale się zobaczy jak będzie. Mam nadzieję, że to wypali.

Pędzę Kochani spać, bo padam na pyszczek :) miłego weekendu:):)

sobota, 12 maja 2012

Zdjęciowo dzisiaj:D

Jestem z siebie dumna, ponieważ pomimo tej koszmarnej pogody jaka dziś była miałam niesamowitą ochotę i energię do sprzątania;) zazwyczaj w deszczowe dni najchętniej bym się położyła i spała, a tu - takie zaskoczenie:) No, ale wczoraj znów miałam czas dla siebie w naszym SPA hehehehe:) to na pewno z tego powodu, także - Gosiu jak najczęściej!!













Planowałam napisać wcześniej, ale najwięcej czasu mam wieczorami jak mój mąż do pracy na nocki chodzi, wtedy mogę na spokojnie pisać. A w zeszłym tygodniu miałam niespodziankę, gdyż mój luby od poniedziałku do środy miał wolne:) a i piątek też się wolny zdarzył, także znów wybyliśmy na nockę. Dopiero dziś mam chwilę żeby na spokojnie siąść i do Was pozaglądać:) Ale powiem Wam, że to był bardzo owocny czas - sporo zrobiliśmy w ogrodzie, a pogoda była cudowna! Oczywiście bez pomocnika było by ciężko...;)


Ostatnio uśmiałam się strasznie. Zawsze wieczorem już od długiego czasu zawsze przed spaniem Adasia modlimy się do Aniołą Stróża, jeśli Adi jest w domu to zawsze wszyscy razem. Tak też było we wtorek - zaczynamy mówić modlitwę, a Adaś w głos zaczyna nam wtórować po swojemu - "namio namio namu nami nami..."...itp. Nie umiałam się opanować! Uśmiałam się do łez:) było to przeurocze.

Dzisiaj też, moje Słonko malowało farbami:) tak jakoś wyszło, że to był jego pierwszy raz hehe:) Byłam pod wrażeniem jego koncentracji i ...tego, że ani farb nie zjadł ani mi tapet nie wymalował hahaha:)


Mały artysta:) i tyle:) Tak myślę, co by Wam tu jeszcze ciekawego napisać...na razie pustka, więc miłego weekendu Kochani:)

piątek, 4 maja 2012

wspomnienia:)

Nie planowałam dziś pisać...ale po wizycie u naszego poety Adasia wzięło mnie na wspomnienia :) Przypomniał mi jedną piosenkę, której bardzo dawno nie słyszałam - Kochaj mnie i dotykaj Tomasz Żółtko... Oczywiście przesłuchałam parę razy he he i przypomniałam sobie piosenki, w których się lubowałam swego czasu... Np Zabiorę Cię Kancelarii, czy też Wszystkie chwile Magmy... Ale jedna mi się aż w serducho wbiła... Piosenka naszego pierwszego tańca na weselu... Był to czas Pauli i jej piosenki Od dziś, którą to namiętnie słyszano na weselach, a my wybraliśmy coś prawie nie znanego...wpadłam na to przez przypadek no i została z nami do dziś.... Posłuchajcie, a ja mykam spać... Dobranoc:):)

Godzinę później....i zaś tu przylazłam he he a dlatego, że odkopałam utworek sprzed kilkunastu...jeśli nie więcej lat...matko - czasy podstawówki...Tak dla przypomnienia wrzucam i na serio już spadam ha ha ha :)


środa, 2 maja 2012

...ech...

Jak ktoś mnie pyta co słychać, zazwyczaj odpowiadam, że ok, bez zmian, po staremu. Ale jak tak mam napisać notkę po dłuższym czasie to zastanawiam się od czego mam zacząć, bo okazuje się, że co chwile coś się dzieje ;) Wracając do mojej poprzedniej notki, przyznaję Wam rację – czasem trzeba się pokłócić. Godzenie się faktycznie jest przyjemne…hihihi, ale ważniejsze dla mnie było to jak później wyglądało nasze „życie” codzienne. Fajnie się złożyło, że Adik wybrał w zeszłym tygodniu zaległy urlop i tydzień spędziliśmy w domu. Dawno ta się nie dogadywaliśmy…nie mówię, że wcześniej było źle, ale teraz było jeszcze lepiej niż zawsze:) przez ten tydzień ciągle robiliśmy coś razem, i nie chodzi mi tu o spacery itp., ale między innymi zrobiliśmy Adasiowi piaskownicę, z desek zrobiliśmy budę dla pasa (i to „dwupokojową”, a raczej z jednym „pokojem” i przedsionkiem hahahahaha) i zrobiliśmy wielki regał do naszego przedpokoju. Fajnie… zapomniałam jak bardzo lubię pracować z Adim:) To był rewelacyjny tydzień.

Zakończył się on mniej przyjemnie… otóż w sobotę byliśmy na dwudniowej komunii…matko, kto to wymyślił… dwa dni męczarni w restauracji… Atmosfera taka ze siekierę szło by w powietrzu powiesić. A moi teście jeszcze mnie tak denerwują… niesamowicie… dwa dni z nimi to dla mnie męczarnia. Do tego Adaś strasznie zmierzły od paru dni już był, gorączkował… Była przekonana, że trójka górna mu wychodzi, ale ostatnie dni to już serio ciężkie. Wczoraj puściła mu się krew z dziąseł, a ryku przez cały dzień było bardzo dużo. Dziś na szczęście nasz pediatra przyjmował normalnie więc zjawiliśmy się u niej z samego rana. Okazało się, że to zapalenie jamy ustnej… dziąsełka czerwone i krwawiące, do tego wielka pleśniawka na środku języka, jednym słowem masakra, dobrze, że już gorączki wysokiej niema. Dziś się już uśmiechał, ale mimo to wisi na mnie prawie cały dzień, a jak nie wisi, to nie pozwala mi odejść na krok… do nie kogo nie pójdzie. Najgorsza jest bezsilność. Adaś jest bardzo ostrożnym dzieckiem i rzadko kiedy coś sobie zrobi, a dziś zaliczył chyba z 6 zderzeń z kantami mebli… biedny jest…

Także, walczę. Zeszły weekend (od niedzieli do wtorku) zrobiliśmy sobie wyjazdowy. W prawdzie nie daleko, ale za to jaki był efektywny!! Byliśmy u Gosiaczków. Dzieci się wychlapały w „basenikach” i padały wieczorem, a my siedzieliśmy do późna. W niedziele chłopcy zaszaleli – mają zwyczaj ostatnio grywać sobie w play stadion, a ponieważ wieczór był ciepły i przyjemny, to wynieśli TV na dwór hahaha Dzieci smacznie spały w domu, a my siedzieliśmy na dworze ;) mają pomysły te nasze chłopy hehe a poniedziałek, ech miałyśmy z Gosią własne SPA :) Pozytywny czas :)

To chyba tyle;) idę pod prysznic i spać… padam… Jeszcze parę ujęć ;)